niedziela, 21 kwietnia 2013

Rozdział XX

  No nie ukrywam, byłam ciekawa co to za zespół. Gdy usłyszałam dzwonek oznajmujący zakończenie lekcji od razu zaczęłam pakować książki do torby, po czym już miałam zamiar wychodzić ale przerwał mi głos pani Smith.
-A ty gdzie się wybierasz?-powiedziała poprawiając okulary.
-No do domu...przecież mieli przyjechać na ostatniej lekcji, a ostatnia się właśnie skończyła.-powiedziałam.
-Oj nie kochana.... kara to kara, będziesz musiała posprzątać całą salę numer. 234
-Ale..ona jest wielka...- powiedziałam z nadzieją że wredna kobieta zmieni zdanie.
-Poradzisz sobie...
-A mogłabym wiedzieć kiedy te gwiazdeczki przyjadą?-zapytałam poprawiając włosy opadające na czoło.
-Jak ty ich nazwałaś?! Chcesz może abym przedłużyła Ci karę ?! -miałam ochotę wyjść  stamtąd, ale pogorszyłabym tylko sytuację.-Wyjdź, i zabieraj się do pracy. Potrzebne rzeczy znajdziesz w schowku.
Nic nie odpowiedziałam tylko skinęłam głową i wyszłam. Matko co za wredna zołza. Jak można tak traktować ludzi ?
Odnalazłam salę w której miałam posprzątać i gdy tylko przekroczyłam próg pomieszczenia miałam już wszystkiego dość.Rzeczy porozwalane były po całym pomieszczeniu, nie wiedziałam od czego mam zacząć. Postanowiłam przynieść potrzebne rzeczy ze schowka i zabrać się za sprzątanie.
 
 ***


Nawet szybko się z tym uporałam, odniosłam rzeczy do schowka i wyszłam z budynku. Wiatr rozwiewał moje włosy, dawało mi to poczucie wolności. Tęsknie za domem, tęsknie za mamą, Joshem...za tatą, jestem  sama. Tylko Jake przy mnie jest.
Moje rozmyślenia przerwał telefon, nie patrząc na wyświetlacz odebrałam.
-Hej kochanie-usłyszałam głos chłopaka.
-Hej
-zabieram Cię dziś na spacer.
-nie dziś...
-Ale dlaczego?
-Proszę nie męcz mnie tymi pytaniami.. nie mam siły na nic.
-Dobrze.. rozumiem- dało się wyczuć w jego głosie smutek.
-Pa-nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź z jego strony rozłączyłam się.

Plan na dziś?
Odizolować się od świata, to akurat będzie bardzo proste. Zaszyć się w swoim pokoju i wylewać litry łez.
Czy chłopak w loczkach nigdy nie da mi spokoju? Czy ja nadal muszę o nim pamiętać? Czy nadal muszę go kochać?

Następny dzień

   Obudziły nie promienie wpadające przez okno do mojego pokoju. Nie miałam zamiaru iść dzisiaj do szkoły, powody?
Nie chcę spędzać czasu z tymi gwiazdeczkami... choć nawet nie wiem co to za zespół, od początku byłam źle nastawiona. Sława i pieniądze mogą zmienić człowieka na gorsze.

 


Zeszłam na dół, i natknęłam się na mojego tatę.
-cześć-mruknęłam i usiadłam przy wyspie. -Ty nie w pracy? wow...
-Hej słońce, a ty nie w szkole?-spytał nalewając soku do szklanki po czym stawiając go przede mną.
-Nie, źle się czuję...- kłamanie nie szło mi najlepiej ale w to chyba uwierzył.
-No dobrze...a właśnie zapomniałbym-złapał się za głowę.
-No co?- powiedziałam i upiłam łyk soku pomarańczowego.
-Zostałem menagerem i...
-I..?
-I mam dziś spotkanie z zespołem...I mam dla Ciebie niespodziankę.
-Tato? Mam się bać?
-Nie...raczej nie..
-Uhhh...
-Choć...
-Tato?!
-Pamiętasz Harrego?
-No tak pamiętam, ale co on ma do tego?-ponownie zanurzyłam usta w pomarańczowej cieczy... MATKO ŚWIĘTA!!!! Harry, zespół. mój ojciec menager !!! kurwa...-Czy ty właśnie chcesz powiedzieć.. że..że.. ty...One Direction...wy...Ja...mam ich spotkać?-jąkałam się.
-Będą tutaj mieszkać-odpowiedział z uśmiechem na twarzy. I że co niby myślał ? że będę skakać ze szczęścia?!
-Kiedy przyjadą?- postanowiłam opanować swoje emocje, by później rozładować je w swoim pokoju.
-Wieczorem, nie czekaj nawet...
-Nie miałam takiego zamiaru, uwierz...-powiedziałam wstając i zabierając się za robienie kanapek.
-Ja muszę wyjść, nie pytaj kiedy przyjadę bo sam nie wiem. Pa córeczko- po tych słowach zniknął za drzwiami. Miałam ochotę ponownie znaleźć się w moim cieplutkim łóżku, więc szybko zjadłam kanapki i ruszyłam do pokoju. Co ja mu powiem gdy go zobaczę? Hej Harry, tak bardzo tęskniłam, kocham Cię...
I choć bardzo tęskniłam i bardzo go kocham nie chcę go widzieć. On mnie chyba też, więc to nie jest dobry pomyśl abyśmy zamieszkali w jednym domu. To wszystko toczy się zbyt szybko...


***
Hej kochani ;)
Co u was? ;***
Przepraszam że krótki i nudny... ale nie mam pomysłu. :(
Proszę komentujcie ;)
Im więcej komentarzy tym dłuższy rozdział :P

KOCHAM WAS <3



środa, 17 kwietnia 2013

HEJKA

Co tam u was ?
Chciałam was bardzo przeprosić że tak długo nie dodaje, ale na prawdę, ciężko jest :(
Szkoła ;(

PYTAJCIE ;**

Mam do was prośbę, a mianowicie proszę te osoby które czytają opowiadanie o komentarz pod tym postem. To dla mnie bardzo ważne, ponieważ muszę wiedzieć ile osób czyta. Czy jest sens pisać dalej ? 

Jeśli robię coś źle, lub macie jakieś uwagi co do bloga proszę piszcie w komentarzach.

Kocham was <3
 
  

środa, 10 kwietnia 2013

Rozdział XIX

       Obudził mnie dzwonek do drzwi, niechętnie wstałam z łóżka i podreptałam otworzyć drzwi.
-To ty jeszcze nie  gotowa?!- zapytał Jake.
-Em...a po co niby miałabym być gotowa?-zapytałam, przecierając ręką zaspane oczy.
-Matko...Megan, nie mów mi że zapomniałaś...-powiedział zrezygnowany.-dziś, pierwszy dzień w nowej szkole, mówi Ci to coś?
-Jejku...nie zdążę!!!-krzyknęłam i od razu pobiegłam na górę, wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, zrobiłam lekki makijaż i zbiegłam na dół do kuchni, Jake pakował mi do torby drugie śniadanie, więc mogłam już  ubierać buty.
-Która godzina?-zapytałam chłopaka.
- prawie dziewiąta, więc szybko ubieraj się.-wziął moją torbę, no nie pogniewała bym się gdyby niósł ją przez całą drogę.Wyszedł na zewnątrz i jak widać czekał na mnie. Wzięłam klucze  zamknęłam drzwi i ruszyliśmy w stronę szkoły. Nawet nie rozmawialiśmy tylko przyspieszyliśmy kroku i modliliśmy się w duchu aby się nie spóźnić bo z tego co mi opowiadał Pani Smith potrafi być bardzo wredna. Wolałam uniknąć rozmowy z nią na temat mojego zachowania. Przekroczyliśmy próg szkoły akurat w tedy kiedy zadzwonił dzwonek na lekcję.Brunet zaprowadził mnie pod odpowiednią salę i usiadł ze mną w ławce gdyż nigdzie nie było wolnego miejsca.

pięć godzin później

Po lekcjach ruszyliśmy prosto do domu. Gdy znaleźliśmy się pod moim domem zaproponowałam mu aby wszedł do środka. Resztę dni spędziliśmy razem, dobrze mi się z nim rozmawia, jest taki inny...
Gdy z nim przebywam na mojej twarzy często pojawia się uśmiech, gdyby nie on to już by mnie chyba na tym świecie nie było.


Trzy miesiące później

Obudził nie dotyk ust Jake'a na mich. 
-Hej kochanie, wstawaj bo się spóźnimy.-powiedział ściągając ze mnie kołdrę.
-Niee...nie mam zamiaru iść dzisiaj do tego nawiedzonego budynku!-powiedziałam chowając twarz w poduszce- A tak w ogóle  to jak ty wszedłeś-popatrzyłam na niego pytającym spojrzeniem.
-Twój tata zostawił otwarte drzwi.- powiedział podchodząc do mojej szafki, wyciągając z niej jakieś ubrania które miałam na siebie włożyć.
Zostawiłam chłopaka w pokoju, a sama poszłam do łazienki. Weszłam pod prysznic i pozwoliłam aby zimne krople wody spływały po moim ciele. Kiedyś lubiłam brać gorące prysznice...ale teraz wszystko się zmieniło. Moje serce nadal należy do Harry'ego choć on je odrzucił. Przez te trzy miesiące w ogóle nie dawał o sobie znaku życia. Ale ja wiedziałam o nim wszytko.Wiedziałam o zespole One Direction. Byłam z niego dumna.
 Jestem nieuczciwa w stosunku do Jake'a, czuję się z tym podle...czuję że go wykorzystuje. Myślałam że związek z niebieskookim pomoże mi zapomnieć o loczku, ale jest wręcz przeciwnie. Jake'a traktuję jako brata i nic więcej, ale wiem że mnie kocha. Uległam...uległam jego błaganiom i jestem z nim. Ale czy to ma sens? Czy nasz związek ma sens? Owsem przy nim dużo się uśmiecham...ale dla mnie zawsze pozostanie przyjacielem. Wolę na razie nic nie mieszać...lepiej żeby było ta jak jest niż żebym go straciła.
Wysuszyłam mokre ciało ręcznikiem, ubrałam się, wyprostowałam włosy i wyszłam z łazienki.
-Ubieraj buty  i chodź bo się spóźnimy. -pogonił mnie chłopak.
Ubrałam buty wzięłam torbę , zamknęłam drzwi, chłopak złapał mnie za rękę i pobiegliśmy w stronę szkoły. 




No pięknie...byliśmy spóźnieni już 10 minut. Gdy znaleźliśmy się przed drzwiami do klasy nie ukrywam bałam się ponieważ mieliśmy lekcję z panią Smith.
-Ty pukasz.-rzuciłam w stronę chłopaka.
-A czemu ja?-zapytał.
-Bo jesteś moich chłopakiem...
-Eh...Megan, -otworzył drzwi, i gdy weszliśmy wgłąb sali wszystkie oczu skupione były na naszej dwójce.
-Megan i Jake. Na miejsca i to już!-rozkazał nam głośny i groźny głos pani Smith.
-My tylko..-próbował ratować.
-To moja wina..-powiedziałam.
-Obydwoje się spóźniliście więc obydwoje poniesiecie karę. dziś na ostatniej lekcji będziemy gościć w naszej szkole zespół, będzie miał on za zadanie opowiedzieć wam o swojej rozpoczynającej się karierze.-tu zwróciła się do wszystkich.W klasie zapanował harmider a wszyscy zaczęli coś szeptać do siebie.
-Co to za zespół?-zapytała dziewczyna siedząca w ostatniej ławce, trochę się zdziwiłam,była nieśmiała, nie odzywała się na lekcjach, a tu nagle ona wydobyła z siebie głos...
-A to jest niespodzianka-uśmiechnęła się -Za to wy będziecie musieli oprowadzić ich po szkole-posłała nam groźne spojrzenie- bo kto wie, może postanowią uczęszczać  do naszej szkoły? Z tego co wiem jeszcze jej nie ukończyli.
-Taa...jeszcze gwiazdeczek nam tu brakuje-powiedziałam sama do siebie.



***

Hejka ;P
Co tam u was?
Proszę was komentujcie,długość rozdziału będzie zależała od ilości komentarzy :***
Dedykacja dla Moniki <3
Kocham was <3
Gosia :*

                             

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Rozdział XVIII

              Ze snu obudził mnie dźwięk, dochodzący z szafki nocnej. Tak to mój telefon dał o sobie znać.
Nie otwierając oczu wyciągnęłam rękę aby odebrać telefon. gdy już znalazł się w moich dłoniach odebrałam i nadal leżąc w cieplutkim łóżku, przystawiłam telefon do ucha.
-Tak?- zapytałam z lekką chrypą w głosie.
-Musisz mi pomóc...-usłyszałam szloch Claudii.
Od razu gdy usłyszałam jej głos otworzyłam oczy i momentalnie je zamknęłam gdyż słonce o tej porze dało o sobie znać i wpadało przez okno mojego pokoju.
-Ale o co chodzi? Czemu płaczesz?-zapytałam przerażona.
-Piorek...-tu głos jej się załamał.
-Claudia? Wszystko dobrze?-zapytałam zmartwiona.
-Nic nie jest dobrze...rozumiesz? On mnie nie kochał...zbawił się mną rozumiesz to ?!-o tych słowach wybuchła płaczem, przez co odsunęłam telefon o pre centymetrów odo ucha.
-Rozumiem to...i nawet nie wiesz jak dobrze.-tak, rozumiałam to, rozumiałam co czuje...
-proszę przyjdź do mnie, potrzebuję Cię...-powiedziała błagalnym tonem.
-Ale...Claudia, bo ja Ci o czymś nie powiedziałam.
-o co chodzi?
-Ja się wyprowadzam, chcę zacząć od nowa...-powiedziałam, a łzy wydobywające się z moich oczu płynęły po już czerwonych policzkach robiąc na nich mokre linie.
-Czy ty chcesz właśnie powiedzieć że mnie zostawisz? masz mnie i moje problemy gdzieś?!
-Nie...ja też tego nie chce uwierz...ja nie chce was zostawiać.
-A, was? czyli tu o Viki chodzi, prawda? ja wiedziałam że wolisz ją, ja ci się już znudziłam?!
Wiesz to ty jesteś kurwa nudna...ja nie wiem jak j mogłam się z Tobą przyjaźnić !!!!
-tak?? czyli to ja olałam przyjaciółkę dla jakiegoś tam Piotrka?!
-A co do Piotrka to już z nim skończone !!! A jak sobie przypominam to ty mnie zostawiłaś dla tego Harry'ego i Viki. Wiec ty tu jesteś wszystkiemu winna.!!!
-dobra skończ...i co ja mam Ci niby powiedzieć? Sory ale muszę was zostawić.?
-Megan !!! Ja już nie chcę Cię znać...
-Ale...dlaczego mi o robisz,?
-A idź w cholerę !!!!!
Po tych słowach usłyszałam dźwięk zakończonego połączenia. matko czy to musiało wszystko tak wyglądać? miało być całkiem inaczej, miałam być z Harrym,Claudia miała być z Piotrkiem, Harry miał spełniać swoje marzenia, a Viki? Miałam jej pomóc... Claudia ma rację, to moja wina, to wszystko moja wina...
Niechętnie wstałam z łóżka i podeszłam do okna. Na dworze padał deszcz jak to zwykle w Londynie.
Wzięłam ubrania i ruszyłam do łazienki.Wzięłam szybki prysznic, ubrałam czarne rurki i beżowy sweterek, włosy spięłam w koczka i z lekkim makijażem na twarzy zeszłam do kuchni.
-Hej kotku- przywitała mnie mama całusem w policzek.
-A gdzie tata?-zapytałam rozglądając się po kuchni.
-Pakuje papiery...no wiesz musi mieć wszystko przygotowane.
-No tak...
-Wiesz że mamy w domu menagera ?
-Jak to?
-tata został menagerem...
-O to świetnie.
-No a jak...
Rozmowę przerwał nam tata wchodzący do kuchni.Oznajmił tylko abym już wychodziła bo musimy wyjeżdżać. Pożegnaliśmy się wpakowaliśmy bagaże i ruszyliśmy.

dwie godziny później

Stanęliśmy przed bramą, gdy się otworzyła wjechaliśmy i w tedy moim oczom ukazał się dom marzeń.Nie, to nie jest dom to willa.Willa marzeń...


-Tato...czy..-nie dokończyłam bo przerwał mi jego głos.
-Tak córciu..to teraz Twój  dom...
-Yyyy...ale zaraz- powiedziałam wysiadając z uta.
Tata zrobił to samo i nie słuchając mnie wszedł do domu, ja poszłam za nim. To co tam zobaczyłam było...przepiękne. Ten dom był cudowny. Ale nadal nie wiedziałam czemu tata powiedział że ten dom jest mój..przecież mieliśmy mieszkać razem.
-tato...a co ze szkołą?-zapytałam mając nadzieję że jednak będę mogła zrobić sobie parę dni wolnego, ewentualnie paręnaście dni wolnego, ewentualnie miesięcy...ja nawet nie muszę do niej chodzić.
-No oczywiście będziesz musiała ją kontynuować.No i jutro już do szkoły. Masz o tyle dobrze że lekcje zaczynają Ci się o dziewiątej a nie o ósmej, więc to chyba lepiej. Ja rano jadę do pracy,ale obok mieszka taki chłopak ma na imię Jake...on przyjdzie po Ciebie o ósmej trzydzieści więc bądź gotowa.
-Em..no dobra.
-Ja jadę wybierz sobie pokój...a ja wniosę walizki do domu, będą stały w holu.
-Gdzie jedziesz?-zapytałam , nadal się rozglądając.
-Nic nie ma w lodówce, i takie tam załatwić...tak więc nie spal domu, najlepiej to w ogóle nie wchodź do kuchni.
-Matko...drug mama.
-Coś mówiłaś?
-Nie , nie , nic tatusiu-posłałam mu uśmiech i gdy zniknął za drzwiami wzięłam torbę i ruszyłam w stronę schodów. Rozglądałam się po pokojach z tego co widzę po liczbie drzwi jest ich około pięć...a nie przepraszam na dole chyba też były jakieś pokoje, ale jednak wolałam mieć pokój na górze. Weszłam do ostatniego pokoju, był idealny, idealny dla mnie. Ciemne panele, ciemno brązowe meble... Od dziś to mój pokój. Tak od dziś zacznę wszystko od nowa, wszystko od początku...

30 minut później

Taty nadal nie było więc postanowiłam że zabiorę za rozpakowywanie.  Wciągnęłam po schodach moje walizki i zabrałam się za układanie rzeczy w szafkach.Zajęło mi to tak około godziny, a taty nadal nie było.
Postanowiłam że do niego zadzwonię. Tak jak myślałam nie odbiera. No cóż...nie będę siedzieć tak bezczynnie. Postanowiłam że pójdę na spacer, to mi dobrze robi.Szłam londyńskimi ulicami, słuchając muzyki przez słuchawki, gdy nagle na kogoś wpadłam.
-No jak idziesz?!-powiedziała niemiłym tonem do przestraszonego bruneta.
-Przepraszam, naprawdę nie chciałem...
-Dobra, to przecież moja wina a nie twoja..mogłam uwarzać, Megan jestem- skierowałam w stronę chłopaka dłoń po czym ją uściskając.
-Jake...-emm..to nie o tym chloapku mówił mój tata? Eh raczej nie...-Tak w ramach przeprosin dasz się zaaprosic na gorącą cekoladę?-zapytał skupiając swoje błękitne oczy na moich.
-No wiesz nie znam Cię...nie mam pewności że nie zrobisz mi krzywdy...mógłbyś mnie zgwałcić a potem wyrzucić gdzieś w krzaki.-zażartowałam.
-A czy ja na takiego wyglądam? czy ja wyglądam na jakiegoś pedofila?!-próbował być poważny, ale po pięciu sekundach wybuchliśmy głośnym śmiechem aż mijający nas ludzie patrzyli na nas jak na nienormalnych, w gruncie rzeczy to ja jestem nienormalna...ale to dla mnie nie jest wada.
-To jak?
-No okej...
Przez calą drogę do kawiarni rozmawialiśmy, to naprawdę fajny chłopak, dobrze się dogadujemy.
Usiedliśmy przy stolikach i zamówiliśmy dwie gorące czekolady.
-Ej a to nie ty czasami jesteś córką tego menagera, co się właśnie wprowadził?-zapytał, poruszając zabawnie brwiami.
-No tak, to ja a czemu pytasz?
-To Toba mam się zajmować w szkole... znaczy może xle to ująłem, ale to znaczy...
-To ty będzieszz mnie oprowadzać po szkole, tak?
-No tak...
-No to świetnie.
-Wiesz jesteś inna niż te wszystkie dziewczyny...
-To znaczy...
-No jesteś...-nie mógł dokończyć ponieważ przerwał nam mój telefon. Dzwonił tata, od razu odebrłam.
-No gdzie ty się podziewasz?!
-Jestem w kawiarni.
-Przychodź szybko, chcesz się zgubić?!
-No już, już...
Przeprosiłam chłopaka, wymieniliśmy  się numerami telefonów i ruszyłam w stronę domu.

***

Proszę was komentujcie, to dla mnie bardzo ważne, a no i jeszcze długość rozdziału będzie zleżała od liczby komentarzy. ;)

Kocham was<3
Gosia :*